Przejdź do treści
Slideshow about our brand

Zanim mogliśmy postawić na półce nasze oleje tłoczone na zimno opatrzone logiem „Rolnik Serwuje” musiało upłynąć sporo wody w Wiśle. Rolnicy jednak są z natury cierpliwi i szybko się nie poddają.

Zachęcamy więc Was do lektury krótkiej historii, a tym samym do lepszego poznania nas samych.

Gospodarstwo rodzinne od pokoleń

Nasza rodzina pracą na roli trudni się już od kilku pokoleń. Można śmiało powiedzieć, że miłość do rolnictwa wyssaliśmy z mlekiem matki. Rolnikami byli dziadkowie, rodzice, a teraz również i my – kolejne pokolenie.

Gospodarowanie po Tarnobrzesku

To chyba dobre miejsce, by opowiedzieć Wam co nieco o naszym gospodarstwie – bo to tutaj zaczyna się historia nasion, z których później tłoczymy oleje. Wraz z tatą jesteśmy ogromnymi entuzjastami rolnictwa i kochamy je całym sercem.
Gospodarując na naszych polach dokładamy wszelkich starań, by w jak najwyższym stopniu dbać o nasz warsztat, którym jest gleba. Dlatego też od 6 lat prowadzimy uprawę bezorkową, a więc bez wykorzystania klasycznego pługa. Wszystko po to, by stworzyć jak najlepsze warunki do bytowania dżdżownicom, które są naszymi ogromnymi sprzymierzeńcami. Dodatkowymi atutami takiej uprawy jest uzyskanie gleby o lepszej strukturze, lepiej zabezpieczonej przez erozją wietrzną oraz wodną.
Jesteśmy zwolennikami agregowania maszyn, by za jednym przejazdem móc wykonać kilka upraw. Skutkuje to oszczędnością czasu, ale i mniejszym zużyciem paliwa.
Mocno stawiamy na odpowiednio skonstruowany płodozmian, w którym następują po sobie rośliny z różnych grup botanicznych. Oprócz roślin zbożowych (pszenica, kukurydza) uprawiamy też rośliny kapustowate (rzepak) oraz bobowate (soja i groch), a także słonecznik i len. Dzięki takiej praktyce możemy ograniczyć presję chorób grzybowych oraz szkodników i to w sposób naturalny.
Co równie istotne, wysiewane przez nas rośliny bobowate charakteryzują się zdolnościami wiązania azotu atmosferycznego. Z tego też względu po zbiorze roślin głównych często wysiewamy poplony ścierniskowe. Dostarczają one glebie dodatkowej materii organicznej, ale i składników odżywczych. W efekcie na naszych plantacjach możemy znacząco obniżyć dawki nawozów sztucznych.

Wieloletnie doświadczenie w uprawie


Choć pod względem roślin uprawnych zaczynaliśmy od zbóż, to podwaliny pod dzisiejszą działalność olejarską położył nieco nieświadomie mój tata Tadeusz. Jako jeden z pierwszych rolników w okolicy zajął się uprawą rzepaku ozimego już blisko 20 lat temu. Wtedy jednak nawet przez myśl nam nie przeszło, że za jakiś czas nasiona rzepaku posłużą nam do tłoczenia oleju.
Aktualnie więc rzepak nie ma już przed nami tajemnic. Wiemy jak o niego zadbać, by rośliny wydały plon w postaci zdrowych, pełnowartościowych nasion.

Krok w kierunku przetwórstwa

Obserwując pogarszającą się koniunkturę na globalnych rynkach rolnych, a tym samym niższą opłacalność produkcji rolnej, wspólnie z całą rodziną doszliśmy do wniosku, że coś musimy zmienić. Pozycja konkurencyjna naszego średniej wielkości gospodarstwa względem potężnych agroholdingów była naprawdę słaba.
Żeby jednak nie narzekać jałowo na tę sytuację, postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce i postawić na specjalizację. Krótko mówiąc połączyliśmy kropki i na wskutek burzy mózgów uznaliśmy, że spróbujemy swoich sił w przetwórstwie nasion roślin oleistych na olej.
Dodajmy też, że od zawsze chcieliśmy mieć swój gotowy produkt w ofercie, by odwiedzający nas goście mogli skosztować owoców naszej ciężkiej pracy. W tym miejscu oba te wymagania spełniały oleje tłoczone na zimno.
Od początku przyświecała nam jedna myśl przewodnia – wszystkie oleje będziemy tłoczyć jedynie z nasion zbieranych w naszym gospodarstwie.

Własne nasiona to gwarancja jakości

Takie podejście nastręcza wielu problemów, ale też daje nam ogromną przewagę. Z pewnością ogranicza nas to w kwestii rozszerzania oferty produktowej – tutaj wprowadzenie nowego oleju poprzedzone jest miesiącami wytężonej pracy nad zdobyciem kwalifikowanego materiału siewnego najwyższej jakości, pozyskaniem wiedzy na temat uprawy, a skończywszy na wysiewie nasion i pielęgnacji plantacji przez cały sezon wegetacyjny aż do zbioru.
Z drugiej jednak strony tylko taka praktyka pozwala nam mieć pewność co do jakości pozyskiwanych nasion, a tym samym i później tłoczonego oleju. Gdybyśmy je kupowali na rynku, to skąd wiedzielibyśmy, czy ktoś na plantacji nie stosował zbyt wysokich dawek nawozów sztucznych by maksymalizować plon, czy aby na pewno nie wykorzystywał środków ochrony roślin zakazanych przez Komisję Europejską, lub czy nie stosował glifosatu jako środka przyspieszającego dojrzewanie roślin?
Bez dogłębnych badań nie jesteśmy w stanie takich rzeczy wykluczyć organoleptycznie widząc worek nasion. Dlatego też wiedzieliśmy, iż bazowanie na własnych nasionach pochodzących z naszego gospodarstwa to fundament, na którym będziemy budować naszą działalność olejową. Fundament ten jest wymagający czasowo oraz po prostu droższy, ale mamy nadzieję, że nasi Klienci to docenią. Naszym zdaniem w życiu nie zawsze warto chodzić na skróty, czasami w imię wyższego celu warto jest je sobie nieco skomplikować.

Rzepak to za mało

Jednocześnie dostrzegliśmy, że sam olej rzepakowy to trochę za mało i aby naszą przyszłą ofertę olejową móc poszerzyć, musimy zająć się uprawą także innych nasion oleistych.
Tym sposobem kilka lat temu podjęliśmy się w naszym gospodarstwie uprawy lnu oraz słonecznika. Wejście w zupełnie nowe uprawy to spore wyzwanie, ale było to niezbędne chcąc móc w przyszłości oferować klientom już trzy rodzaje olejów.

Poznajemy technologię produkcji

Przed zainwestowaniem środków w urządzenia niezbędne do procesu tłoczenia postanowiliśmy ten proces dogłębnie poznać. W tym miejscu nieocenione wsparcie otrzymaliśmy od pracowników naukowych z kilku rolniczych uczelni wyższych.
Dzięki temu dokładnie poznaliśmy cały proces produkcyjny i mogliśmy dostosować go do naszych oczekiwań. Jednogłośnie zadecydowaliśmy, że będziemy chcieli maksymalnie uprościć technologię. Wszystko po to, by otrzymać oleje takie, jak dawniej.
Z tego też powodu zrezygnowaliśmy z urządzeń filtrujących olej tuż po wytłoczeniu. Nie chcieliśmy na tym etapie tracić drobinek nasion oraz osadu, który jest niezwykle cenny z punktu widzenia zawartości składników odżywczych.
W naszej technologii świeży, mętny olej trafia z prasy bezpośrednio do dużego naczynia sedymentacyjnego a całość ląduje w lodówce. Następnie przez kilka najbliższych dni osad sam opada na dno naczynia pod wpływem grawitacji, a klarowny olej jest zlewany do szklanych butelek.

Remont pomieszczeń i zakup urządzeń

Kolejnym krokiem było przeprowadzenie kompleksowego remontu pomieszczeń, w których planowaliśmy rozpocząć produkcję oleju tłoczonego na zimno. Niejako na deser zostało nam zakupić czyszczalnię do nasion, prasę tłoczącą oraz lodówki, w których magazynujemy nasze oleje.

Pora na pierwszy olej

Wszystkie w/w procesy zakończyliśmy ponad 3 lata temu i niezwłocznie przeszliśmy do prób tłoczenia oleju. Wiedzieliśmy bowiem, że zanim olej zaoferujemy Klientom, musi on być przez nas dobrze sprawdzony.
Po kilku godzinach konfigurowania prasy i dostosowywania parametrów roboczych wreszcie popłynął pierwszy olej rzepakowy. Ależ to było wówczas święto! Niesamowite było dla nas to, że bez absolutnie żadnych dodatków chemicznych, czy jakichkolwiek konserwantów, za to przy użyciu najprostszych metod mogliśmy uzyskać naturalny olej z naszych nasion.
Pierwszą partię testowaliśmy na domownikach. Dopiero kolejna partia trafiła do członków najbliższej rodziny. Szybko otrzymaliśmy informację zwrotną: „To olej dokładnie taki, jaki pamiętamy z dzieciństwa”. To był dla nas prawdziwy podmuch wiatru w żagle. Wiedzieliśmy, że obrany przez nas kierunek jest słuszny.

Lokalnie rozpoznawalni

Przez ok. 2 lata sprzedaży naszych olejów na rynku lokalnym wypracowaliśmy sobie dobrą renomę i rozpoznawalność. Powracający i zadowoleni Klienci są dla nas najwyższą formą uznania.
Z tego też powodu postanowiliśmy wyjść z naszymi olejami nieco szerzej – na skalę całego kraju. Właśnie dlatego stworzyliśmy wysyłkowy sklep internetowy, w którym każdy może zaopatrzyć się w wybrany olej. Już w tym momencie możemy zdradzić, że pracujemy nad tym, aby w przyszłości do naszej oferty włączyć kolejne oleje. Nie jest to jednak takie proste, a chcąc zrobić to dobrze, będziemy potrzebować nieco więcej czasu.
Na koniec wspomnę jeszcze, że w naszej rodzinnej olejarni jesteśmy zawsze otwarci na wizyty Klientów, którzy chcieliby zobaczyć, jak tłoczymy nasze oleje, porozmawiać na tematy wszelakie, czy też wspólnie z nami wizytować nasze pola. Z tego też powodu co jakiś czas organizujemy dni otwarte – śledźcie nasze media społecznościowe oraz dział aktualności na stronie sklepu. Tam będziemy publikować informacje z odpowiednim wyprzedzeniem!